Andrzej Pradziad© Marcin Kin / Red Bull Content Pool


W zawodach Red Bull Bieg Zbójników w Białce Tatrzańskiej wygrali Andrzej Pradziad i Anna Mąka. „Tu się chce przyjechać, tutaj człowiek zapomina o swoich problemach, tutaj przychodzi się na start i już się jest docenionym, już się człowiek cieszy, że może wziąć udział w tym biegu” – mówił na mecie rozemocjonowany Andrzej Pradziad, zwycięzca czwartej edycji Red Bull Bieg Zbójników. W Ośrodku Narciarskim Kotelnica Białczańska 140 biegaczy narciarskich zmierzyło się z 8,2 km trasą. Wśród pań triumfowała Anna Mąka.
Andrzej obronił tytuł Zbójnika Roku zdobyty w poprzedniej edycji pokonując zawierającą wybijające z rytmu przeszkody trasę w 26 minut i 7 sekund. „Cieszę się, że udało mi się rozegrać bieg taktycznie. Dałem chłopakom trochę luzu. Oni rwali do przodu, a ja starałem się trzymać ich tempo. Zaatakowałem przed premią górską, gdzie udało się wypracować 50 metrów przewagi, jednak na zjeździe znów mnie dogonili. Schowałem się za nimi, ciężko pracowałem, ale trochę też odpoczywałem. Przed metą postanowiłem zrobić swoje i uciec. Tak udało się być pierwszym na szczycie” – powiedział. Najlepsza z pań także rozegrała swój bieg taktycznie. Anna, która przed rokiem była czwarta, a wcześniej druga dotarła na metę po 31 minutach i 15 sekundach od startu. „Powiem szczerze, że obawiałam się tego biegu, ponieważ ostatnio nie czułam się najlepiej. Powiedziałam sobie, że nie zacznę z grubej rury od początku, ale będę z każdym metrem przyśpieszać. Myślę, że to był mój klucz do sukcesu.” – komentowała na gorąco Zbójniczka Roku.
To, co wyróżnia Red Bull Bieg Zbójników to unikalna trasa, na której zawodnicy mierzą się nie tylko z rywalami, ale także z lekko wybijającymi z rytmu przeszkodami. Pierwsza czekała na nich już kilkadziesiąt metrów za linią startu. Po podbiegu i ostrym nawrocie zawodnicy musieli pokonać małą skocznię. Potem był skręt w bandzie skicrossowej i krótki slalom pod górę. Po premii górskiej, na trasach biegowych Ośrodka Narciarskiego Kotelnica Białczańska uczestnicy napotykali ułożone w poprzek trasy bale drewna, a ostatecznym testem kondycji i charakteru był stromy, blisko 300-metrowy podbieg do mety na szczycie Jankulakowskiego Wierchu. „Naprawdę gratuluję organizatorom przeszkód. Wybijają nas z rytmu totalnie. Dzisiejsza skocznia to była beczka śmiechu. Niektórzy próbowali tam Małysze wyprawiać i nie wychodziło. Dużo osób leżało i było to bardzo śmieszne, ciężko to było ominąć. Reszta przeszkód, czyli bale i tyczki wybijają z rytmu i jest to niewątpliwe uatrakcyjnienie biegu” – ocenił Andrzej Pradziad.


Źródło:http://www.redbull.com